Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

1 6 7 8 9 10 92
  1. (240.) Michał (wpis 236) pyta, czy w najbliższym czasie wybieram się ponownie do Poznania. Otóż nie, dopiero w kwietniu i potem w maju przyszłego roku, o ile nic się nie zmieni. A gdzie/co/jak do końca roku bieżącego, proszę zaglądać obok, na naszym portalu do http://www.wedrujacyswiat.pl/Wyklady.php oraz na portal Centrum Badawczego TIGER pod http://www.tiger.edu.pl/aktualnosci/main.htm.

    Na pytanie (trudne) zadane we wpisie 337 przez Qba_79 odpowiem przy innej, może dopiero wieczorowo zimowej okazji…

  2. (239.) Justyno – uzupełniam ad3.
    Dla regulowania tylko bilansu cieplnego Ziemi wystarczyłaby lustrzana folia umieszczona nad otwartym oceanem tam, gdzie i tak nie poławia się ryb, bo ich tam jest niewiele. Państwa zawłaszczyły jak dotąd tylko akweny nadbrzeżne.
    Lokalizacja na lądzie też jest politycznie realna.
    Państwa do których należą duże obszary pustynne chętnie udostępnią ich część pod urządzenia, które przyczyniłyby się do zwiększania opadów na ich terytorium.

  3. (238.) Szanowny Panie Profesorze!

    W argumentacji z wpisu (235.) jest niedomówienie. Wyjaśniam na czym to niedomówienie polega poprzez przykłady kursów wymiany złotówek na euro do sprowadzające problem do absurdu.

    Co by było, gdyby przyjęty kurs wyniósł 1000 zł za 1 euro?
    Wystąpiłby eksport dochodu narodowego. Dochody i majątki posiadaczy złotówek w dużej mierze przemieściłyby się do posiadaczy euro. Posiadacze złotówek nie mogliby rywalizować z posiadaczami euro o polskie towary i składniki majątku, bo siła nabywcza ich złotówek wymienionych po takim kursie spadłaby 300-krotnie.
    Coś w tym rodzaju było w systemie słusznie minionym. Za komuny do amerykańskiej siły nabywczej dolara Pewex, Baltona i czarny rynek dokładały – kosztem krajowej równowagi pieniężno-rynkowej – ze trzy razy tyle. I tak budowa kościołów za Gomułki była finansowana nominalnie w całości cennymi wówczas dewizami darczyńców, a faktycznie w trzech czwartych na koszt ogółu niedewizowych mieszkańców PRL.
    Trochę podobnie było na początku 1000 dni Leszka Balcerowicza, gdy sztywny kurs wynosił 9500 starych złotych za 1 USD.
    A co by było, gdyby przyjęty kurs wynosił 1000 euro za 1 zł?
    Gdyby to Europejski Bank Centralny był obarczony obowiązkiem utrzymywania takiego kursu, wystąpiłby import dochodu narodowego. Ale to nie na EBC spoczywa główny ciężar utrzymywania prawie stałego kursu według ERM2. Dlatego NBP straciłby swoje rezerwy dewizowe za frajer, zamiast sprzedawać je po cenie rynkowej (jak chciał Andrzej Lepper).
    Dlaczego zapis traktatu akcesyjnego o przyjęciu przez Polskę jest uważany za niepodważalny? Tyle innych zapisów tego traktatu zmieniono już na niekorzyść Polski.
    Słowacja jest w ERM2. Kurs korony słowackiej do euro wahał się w niewielkim stopniu, gdyż centralny bank Słowacji zobowiązany był i jest przeznaczać na to swoje środki. NBP nie musiał i nie musi.
    Czy światowe ceny ropy naftowej wyrażone w euro (lub koronach słowackich) były bardziej stabilne, niż światowe ceny ropy naftowej wyrażone w złotych?

  4. (237.) Witam serdecznie Pana Profesora.

    Jest to mój pierwszy wpis, poprzedzony lekturą książki oraz bloga:)

    Zależałoby mi bardzo na uzyskaniu od Pana Profesora informacji, w jaki sposób przebiegała edukacja, tzn. w jaki sposób zdobywał Pan wiedzę na początku swojej już “drogi zawodowej”. Jak tą wiedzę konfrontował Pan Profesor z rzeczywistością, jak sprawdzał jej wartość/wiarygodność. Na czym opierał się Pan, podważając np. “ogólne prawdy”. I jak wygląda to teraz. Pytanie moje jest może nieco zawiłe. Chciałbym jednak bardzo dowiedzieć się w jaki sposób człowiek Pana formatu buduje swój światopogląd na początku drogi i po “pewnym czasie”.

    Z góry dziękuję za odpowiedź i serdecznie pozdrawiam

    Qba_79

  5. (236.) Fajnie, że blog jest ponownie dostępny [kilka dni nie było szans “wejść” – widzę, że chyba layout został minimalnie poprawiony albo moje oczy działają coraz gorzej].
    Panie Profesorze planuje Pan w najbliższym czasie pobyt w Poznaniu? Jakaś konferencja? Seminarium?
    Pozdrawiam!

  6. (235.) Wiele osób, ostatnio coraz częściej, pyta zarówno o zasadność wejścia Polski do obszaru euro, jak i zwłaszcza o kurs, przy którym powinno to nastąpić. Pytania takie pojawiają się również na naszym blogu. Pytany jestem, dlaczego uważam, że bardziej korzystne byłoby wprowadzenie euro przy słabszym niż przy silniejszym złotym? Dajmy na to, przy kursie 4 złote, a nie 3,50? Przecież – rachuje wielu – przy kursie 3,50 wyższe po przeliczeniu byłoby płace w euro, a czyż nie w tym rzecz?
    Inflacji się nie obawiam, co nie oznacza, że nie trzeba uważać; licho nie śpi. Rzecz natomiast w tym, że zarówno przy przeliczeniu złotych na euro po kursie 3,50, jak i 4,00 (trzymajmy się tych okrągłych liczb jako przykładowych) siła nabywcza dochodu (płaca, emerytura, stypendium) będzie ex post, tj. po konwergencji walutowej, taka sama.
    Dajmy na to, zarabiasz teraz 3.500 złotych i przy kursie wymiennym 3,50 dostałbyś 1.000 euro. A telewizor plazmowy kosztuje teraz 3.500 złotych i po wymianie też kosztowałby 1.000 euro. Gdyby zaś wymienić dochód według przelicznika 4,00 za euro, to wynosiłby on 875 euro. I tyleż kosztuje kosztowałby nasz telewizor, bo i w tym przypadku przeliczenie jest takie samo. SIŁA NABYWCZA JEST TAKA SAMA.
    Konkurencyjność polskiej gospodarki za to jest większa! Producenci, dla których eksport (a więc i zatrudnianie ludzi, a więc i możliwość płacenia podatków do gminy i Państwa, a więc i zdolność zwracania bankom zaciągniętych kredytów wraz z naliczonymi odsetkami) jest opłacalny dopiero wtedy, gdy, przyjmijmy, uzyskują za euro minimum 3,75 (a takich jest mnóstwo – od firm przemysłu meblarskiego i przetwórczego po huty i stocznie!). A więc przy kursie 4,00 złote szybciej rośnie eksport. To ważne, bo zważywszy na skalę polska gospodarka, jeśli chce odnieść historyczny sukces, to w tej fazie globalizacji musi oprzeć swą ekspansję na wzroście ciągnionym przez eksport.
    W 2008 roku sprzedajemy za granicę towarów za jakieś 126 miliardów euro. Bank Citi Handlowy prognozuje, że eksport wzrośnie w roku 2009 zaledwie do około 140 miliardów euro, czyli o 11,8 proc., podczas gdy import – już w tym roku większy od eksportu o 15,6, a w przyszłym aż o 22,7 miliarda euro! – miałby się zwiększyć aż o 15,5 proc., do ponad 163 miliardów euro. Założenie takie czyni się prognozując na koniec przyszłego roku kurs euro wobec złotego na poziomie 3,38. To teraz wyszacujmy, o ile większy byłby, ceteris paribus, eksport i relatywnie mniejszy import przy kursie 4,00. Setki tysięcy nowych miejsc pracy, WYŻSZE DOCHODY (może już na przykład 925 euro?, a w latach następnych 1.000 i więcej, a telewizory wciąż poniżej 900?), większe zyski (a więc i inwestycje), ale także wpłaty (a więc i wydatki) z budżetu…
    A złe strony? Cóż, te zawsze są. Gdyby ich nie było, to i ekonomiści byliby nie potrzebni. Minimalnie wyższa inflacja, wyższe koszty turystyki wyjazdowej (ale więcej turystów w Polsce i wyższe transfery od zarobkujących za granicą), wyższe koszty obsługi wcześniej zaciągniętych w walutach obcych kredytów mieszkaniowych i innych, wyższe koszty w złotych obsługi długu zagranicznego. Dlatego też trzeba wyważyć to wszystko w kompleksowym rachunku. Otóż bilans całościowy jest zdecydowanie korzystny! I to tym bardziej, im bardziej wydłużamy horyzont czasowy tego rachunku ekonomicznego. A pamiętajmy, że do euro wchodzi się raz w życiu! I mielibyśmy tam wejść po niewłaściwym, czyli erodującym konkurencyjność polskim firm kursie?!

  7. (234.) Dziękuję, Justyno, za wpis 229. Od lat marzę o udziale w dialogach takich jak ten, na który teraz mam szansę.
    Ad.1
    Według wskazanego źródła zagrożonych zalaniem byłoby 2,2 mln km. kw.zamieszkanych przez 145 mln ludzi. Na zapewnienie im innych miejsc do życia pozostaje co najmniej 20 lat. Przez ten czas zdatnych do zagospodarowania stałoby się ponad 10 mln km kw północnej Rosji, północnej Kanady i Alaski – obecnie zamieszkanych przez kilka mln ludzi. Jeżeli przyjąć że gęstość zaludnienia mogłaby tam osiągnąć jedną trzecią obecnej gęstości zaludnienie w Polsce, tereny te mogłyby przyjąć ponad czterysta milionów ludzi ludzi.
    ad. 2
    Czekam na hipotezy wyjaśniające dlaczego 1000 lat temu klimat był inny i dlaczego nie mógłby powrócić klimat ówczesny z przyczyn naturalnych. Czy zgadzamy się co do tego, że globalnego ochłodzenia nie spowodowali woje Chrobrego ani wyprawy eksploracyjne chińskich muzułmanów sprzed ponad 600 lat?
    ad.3
    Z braku komentarza domniemywam – być może błędnie – że chodzi o koszty. Moje sufitowe oszacowanie to rząd wielkości 1 mln PLN na km kw folii (złotówka na m.kw) wraz z urządzeniami sterującymi i chroniącymi. W sumie mniej niż haracz narzucany elektrowniom, cementowniom i hutom tylko w Polsce.

  8. (233.) Witam!

    I pragnę wszystkich klubowiczów “Wędrującego świata” http://www.wedrujacyswiat.pl poinformować, że – zgodnie z zapowiedzią już na pierwszej stronie książki – aktualizowane są w NAWIGATORZE http://www.wedrujacyswiat.pl/index.php mapy, wykresy i tabele z danymi statystycznymi odnoszącymi się do zagadnień, które opisuję. Właśnie pojawiła się tam seria nowych informacji, a w tym tygodniu dojdą następne, świeże dane. Warto zaglądać!

    Ponadto na portalu Centrum Badawczego Transformacji, Integracji i Globalizacji TIGER http://www.tiger.edu.pl umieściłem ponad 100 fotografii, które zrobiłem w wielu miejscach wędrując po tym wędrującym świecie. Mają one służyć wszystkim zainteresowanym jako komputerowe tapety http://www.tiger.edu.pl/wallpaper/wallpapers.php. Proszę brać, słać, korzystać!

  9. (232.) Witam Panie Profesorze… W sobotę w Polsacie News, po raz kolejny zreszta, przekonywał Pan widzów o słuszności wstapienia do strefy euro, przy odpowiednim dla nas kursie-oczywiście…Kilka lat temu, moja nauczycielka rachunkowości, w sposób humorystyczny i żartobliwy mówiła,że ludzie dzielą się na uczciwych i kombinatorów. Uczciwy ma kilka pełnych kont bankowych (raczej nie miała na mysli przyznanego debetu :-)), luksusowe samochody, piekne domy, zony i kochanki, żyje wprost wybornie. Kombinator zaś…kombinuje jak przetrwać od 1-go do 1-go. Idąc tym torem, chyba należe do wspomnianych kombinatorów, którzy chcieliby kiedys zaznać ekonomicznego spokoju czy raczej stabilności ekonomicznej, którzy chcieliby z innej perspektywy spojrzec na 1-szy dzień miesiąca. Bo przeciez to jest upokarzajace,że pracując, i to dośc intensywnie, trzeba stawać przed ciągłym wyborem – z czego zrezygnować żeby cos innego mieć. Chce, jak większośc pewnie, żyć po prostu lepiej, nie chce juz takich wyborów i ciagłej rezygnacji z czegoś. Po prostu. Słuchając Pana, czytając Pana słowa, coraz bardziej jestem przekonana, że jest to możliwe. Tak, jestem za przyjęciem euro, wierzę, że właśnie taka gospodarka ma szanse stworzyc nam lepsze jutro. To oczywiście nie znaczy, że sie nie boję, że nie boję się zmian, nowości, trudności. Z pewnościa moj strach jest uzasadniony ale zdaje sobie też sprawę,ze nasz kraj jest w momencie, w sytuacji, w której nie powinien sie juz cofac…nie może sie cofać! Ma Pan, Panie Profesorze niesamowity dar przekonywania, dar mówienia o tym co słuszne i prawdziwe, w sposób niezwykle prosty, czytelny i spokojny. Mysle,że potrzebujemy wiecej takiej mądrości i takiego spokoju. Jestem nawet tego pewna. Pozdrawiam

  10. (231.) Odpowiedz dla “Marek u ER” (225.)

    Tak chyba przesadziłem w kazdym razie doktorat z ekonomii zapewniał (zapewnia?) gwarancje zatrudnienia.

    pozdrawiam

  11. (230.) WItam Wszystkich na blogu!

    Pozwole sobie napisac pare zdan od siebie. Zaczalem wlasnie czytac ksiazke Pana Profesora i uwazam ja za bardzo ciekawa. Sam jestem raczej praktykiem niz teoretykiem wiec szukam caly czas informacji ktore mozna wykorzystac tak zeby zarobic.
    Mam swiadomosc o wielkim kapitale miedzynarodowym ze stajni G. Sorosa i powiazanych z nim marionetek tutaj w Polsce i na swiecie. Szukam caly czas powiazan pomiedzy gospodarkami roznych krajow/zasobami surowcow jakie maja. Od tego zalezy to czy
    w danym regionie wybuchnie wojna czy nie i jakie to ma znaczenie dla gield i walut poszczegolnych krajow. Jako dobra rade dla wszystkich moge powiedziec ze najlepiej wylaczyc telewizor i dac go np biednym i nie czytac onetu/interii tylko fachowa literature/fora dyskusyjne i zaczac myslec! Kolega Aleksander (228) pyta o porady dla drobnego inwestora.
    Otoz porady sa jak nastepuje: z walut kupic CHF i JPY, mozna tez zloto na najblizszy czas (chociaz jest problem z dostaniem bo wykupione).
    Przygotowac sie na znaczne odbicie na gieldzie papierow wartosciowych – mozna bedzie troche zarobic (ale uwaga – bedzie to korekta wzrostowa
    w BESSIE wiec pozniej dalsze spadki!). Mozna tez sie przygotowac na zakup nieruchomosci za okolo 1-1.5 roku. Przewiduje
    duzy wzrost kursu walut ‘kredytowych’ CHF i JPY i upadek USD wiec wszsycy ktorzy brali kredyty na mieszkania w CHF beda w nieciekawej sytuacji
    a przewalutowujac kredyty na PLN spowoduja dalsze silne oslabienie PLN (musza przeciez kupic CHF). Jest tego dosc duzo bo jakies
    150 mld PLN w kredytach walutowych. Spowoduje to przecene i spadek wartosci mieszkan. Co do stop procentowych to nie wiem czy RPP jest w stanie
    cos poradzic. Bo nawet gdy obnizy stopy to banki pozostawia WIBOR na wysokim poziomie wiec obnizki na nic chyba sie nie zdadza… (kredyty nie sa
    indeksowane stopami ustalanymi przez RPP tylko WIBOREM ustalanym przez BANKI KOMERCYJNE MIEDZY SOBA!)
    Tak stalo sie w USA gdy FED obnizyl stopy a LIBOR ani drgnal. To takie moje trzy grosze do dyskusji…

  12. (229.) Jeśli chodzi o wpis nr 227 to całkowicie się z nim nie zgadzam. Jeśli chodzi o “pierwszy stopień absurdu” to zalecam zerknięcie na wykres nr 4.11 w dziale “środowisko” na http://www.wedrujacyswiat.pl z pewnością ocieplenie klimatu i podniesienie poziomu mórz nie jest zmianą na lepsze. 1000 lat temu nie spalano węgla, ropy i gazu bo zapewne mało wiedziano o ich istnieniu lub ich zastosowaniu – a poza tym już Bolesław Chrobry zakazał palenia ognisk w trakcie obrad, bo źle to wpływało na powietrze i komfort zgromadzonych. Pomysł aby zastosować “Pokrycie lustrzaną (lub czarną) folią kilkuset tysięcy km kw. równikowych akwenów lub terenów Ziemi” w dobie walk o własność każdego skrawka ziemi pozostawiam bez komentarza.

  13. (228.) Dzień dobry P.Prof.
    Książkę przeczytałem,bardzo interesująca.Jeśli mogę coś zasugerować… ,nie poruszył Pan Prof.tematu w książce “w co bezpiecznie inwestować w przyszłości”.
    Jestem małym inwestorem i środki jakie posiadam chciałbym mądrze i bezpiecznie ulokować dzisiaj – by jutro mieć jakieś skromne zabezpieczenie. Chętnie wybiorę się na spotkanie/odczyt/z pańskim udziałem .
    Serdecznie pozdrawiam.

  14. (227.) Przeznaczanie olbrzymich nakładów na ograniczanie emisji CO2 to absurd, i to trzypiętrowy.
    1.
    Przewiduje się podniesienie średniorocznej temperatury na wyższych szerokościach geograficznych o około 4 stopnie (dla całej powierzchni Ziemi znacznie mniejsze). To ocieplenie podobno już się zaczęło.
    Gdyby klimat rzeczywiście tak się zmienił, byłaby to zmiana na lepsze. Oczywiście nie dla wszystkich państw i nie dla wszystkich gatunków roślin i zwierząt, ale w sumie dla całej biosfery i dla gospodarki światowej. W szczególności zmiany na lepsze wystąpiłyby w Polsce (oszczędności na kosztach ogrzewania, przedłużenie sezonu wegetacyjnego, przypuszczalnie także zwiększenie zasobów wody).
    2.
    Taki klimat panował na Ziemi 1000 lat temu. Brzegi Arktyki były wolne od lodu. Węgla, ropy i gazu nie spalano wtedy prawie wcale. Zmienność w czasie naturalnych procesów wpływających na zawartość CO2 w atmosferze (wydzielanie przez wulkany, absorbowanie podczas powstawania skał zawierających węglany) może być znaczna. Jej skutki mogą być wielokrotnie większe od skutków działalności gospodarczej ludzi na całym świecie. Zatem olbrzymie nakłady na ograniczanie zużycia paliw kopalnych mogą być nieskutecznym marnotrawstwem.
    3.
    Znacznie lepszym sposobem oddziaływania na klimat byłoby wpływanie na bilans cieplny atmosfery poprzez regulowanie albedo: pokrycie lustrzaną (lub czarną) folią kilkuset tysięcy km kw. równikowych akwenów lub terenów Ziemi. Pozwoliłoby to także wpływać na pogodę – już współczesne modele średniookresowego prognozowania pogody są do tego wystarczająco dobre.

  15. (226.) A co będzie, jeżeli przed rokiem 2012 strefa euro jako całość przestanie spełniać kryteria z Maastricht?
    Eurobank raczej nie przejdzie na PLN. Uważam,że w takiej sytuacji w Polsce powinno się utrzymać już istniejącą wielowalutowość (podmioty prywatne pomiędzy sobą i z podmiotami zagranicznymi niech się rozliczają w czym chcą:PLN, EUR albo innej przez sibie wybranej walucie).

  16. (225.) Nawiązuję do tekstu Piotra (222).
    Nie ma zawodów dających 100% zatrudnialności. Mam 54 lata, jestem mgr ekonomii. Utrzymuję się z renty inwalidzkiej 880 zł. W roku 2005 zrezygnowałem z szukania jakichkolwiek zajęć zarobkowych. Dzięki temu oszczędzam dużo zdrowia i trochę pieniędzy.
    Chciałbym porozmawiać lub nawiązać korespondencję na tematy związane z zatrudnieniem i bezrobociem. Mój tel. 022 823 47 22, adres mailowy znajomej ellar@aster.pl

  17. (224.) Jackowi (wpis 223)polecam bestseller,który właśnie ukazał się na rynku polskim-książkę “Doktryna szoku” Naomi Klein.Na 500 stronach porywającej i…przerażającej lektury znajdzie bogato udokumentowane odpowiedzi na wszystkie (a może nawet więcej) pytania.Nazwiska także!Od konkretnych przykładów i precyzyjnie opisanych mechanizmów kręci się w głowie.Nie brak rozdziału poświęconego transformacji w Polsce.Ta niesamowita książka otwiera oczy i wyjaśnia,na jakim świecie żyjemy.Ale uwaga! Lektura dla ludzi o mocnych nerwach!Pozdrawiam.

  18. (223.) Szanowny Panie Profesorze!
    Bardzo prosiłbym o rozwinięcie wątku, który pojawił się w Pana wypowiedzi w Superstacji, a dotyczącego łatwego bogacenia się USA (a la Hiszpania w XVI wieku)kosztem innych krajów poprzez wykorzystywanie mechanizmów właściwych rynkom finansowym. Wspominał Pan w tym kontekście o ludziach, którzy kolaborowali (to moje określenie) z Amerykanami w wykorzystywanych krajach. Proszę zarówno o opisanie mechanizmów, jak i – jeśli to możliwe – podanie konkretnych przykładów.

  19. (222.) Panie Profesorze.

    Pragnę podjąć temat cykli koniunkturalnych.

    Mówi się w Polsce, że cykle koniunkturalne odpowiadają za różnice stanu gospopadki.
    Co Pan na to odpowie. Panu zarzuca się, że Pan po pierwsze miał szczęście po drugie czerpał z owoców poprzedników.

    Ja ze swojej strony pragnę zaznaczyć, że w Polsce w ciagu ostatnich lat były 2 kryzysy.
    Cziężko jednak uznać, że były patrząc tylko na wykres PKB.
    Pierszy kryzys miał kosmiczne bezprecedensowe spadki PKB (o ile pamiętam to o 30-40%) Ale drugi nie miał spadku PKB a mimo tego bezrobocie wzrosło do absurdalnej dla cywilizowanego europejskiego kraju poziomu.

    Uważam, że dane o bezrobociu są mocno zaniżone, biorąc pod uwagę procent zatrudnienia wśród osób zdolnych do pracy. Wiec wiele osób calkowicie poddało się i nawet nie rejestruje się. Jak już pisałem naukowiec M. Selingman odkrył taki proces totalnego zniszczenia psychiki i nazwał to “wyuczoną bezradnością”.
    Wiele tysięcy osób po 50-ce nadal zdolnych do pracy zostalo wykluczonych.

    Moim zdaniem za zduszenie bezrobocia należy się Panu pomnik.

    Za mało Pan o takich swoich osiągnięciach mówi, a za dużo pokazuje Pan wykresów PKB. Nie wiem czy to nie wynika z tego, że Pan się mało osobiście zetknął z bezrobociem?

    Chciałbym jeszcze dodać, że szczególnie irytujące są twierdzenia niektórych ekonomistów (broń Boże nie mówię o Panu) jakoby bezrobotni sami sobie byli winni, bo są leniwi. Szczególnie chore jest gdy to mówi ktoś kto ma synekurę, lub zawód dający 100% zatrudnialności (mgr ekonomii i wyżej w Polsce).

    Pozdrawiam

  20. (221.) Panie Profesorze! Jak Pan uważa, co po Stanach Zjednoczonych, będzie potęgą gospodarczą? UE czy Chiny?

  21. (220.) Witam Pana Serdecznie, Czytam pańską książkę(jestem na dwudziestej piątej stronie). Może zabrzmi górnolotnie,dziękuję za pańską mądrość, odwagę,patriotyzm.Identyfikuję się z Pańskimi wartościami które powoli poznaję.Alina

  22. (219.) Janina (wpis 218) pyta, czy dla niemieckiego ekonomisty, doktora nauki (co sugerować ma, jak sądzę, umysł nader sprawny w ścisłym rozumowaniu)”Wędrujący świat” będzie interesującą lekturą? Nie mam co do tego wątpliwości, gdyż jest tam nawet o znaczeniu i potrzebie matematyki w badaniach ekonomicznych, choć ujęcia matematycznego zaoszczędzam Czytelnikom. Wychodzę bowiem z założenia, że to myśleć trzeba w sposób skomplikowany, niekiedy wręcz z matematyczną precyzją, ale prezentować wyniki trzeba w sposób tak prosty, jak to tylko jest możliwe, ale nie prostszy.

    Co zaś do niemieckiego wydania, to tłumacz już jest, wydawca się szykuje, ale to jeszcze nie na tę Gwiazdkę będzie gotowe; raczej dopiero na następną, za rok. Pod tegoroczną zaś choinkę wydawca, PRÓSZYŃSKI i S-ka, przygotowuje specjalną, elegancką edycję “Wędrującego świata”, w sztywnych okładkach. Ukaże się już za dwa tygodnie! :-)

  23. (218.) Mam prywatne pytanie. Chciałabym na gwiazdkę podarować Pana książkę “Wędrujący świat” niemieckiemu ekonomiście (dr. matematyki) prywatnie mojemu zięciowi. Czy uważa Pan, że będzie to dla niego lektura interesująca? Czy dostanę książkę w języku niemieckim, czy też córka będzie ja musiała tłumaczyć z polskiego (jest absolwentką SGH)?

  24. (217.) Czy nieprzesadza Pan z tym neoliberalizmem w Polsce?

    Moim zdaniem naprawde niewielu mamy w neoliberałów poza byłym działaczem PZPR i lektorem KC (który po prostu nie jest bystry za bardzo). Reszta to grupa kleptokratów (pierwszy milion musisz ukraść) i lobbystów (stypendyści i inni).

    Wpływ kleptokratów (np.: szaleńcza prywatyzacja) był moim zdaniem równie mocny jak nie mocniejszy od szkód dogmatycznego neoliberalizmu.

    Swoją drogą co Pan sądzi o tym, że Alan Greenspan publicznie zwątpił w neoliberalizm?

    Brawa dla Pana Profesora, że nie tylko rozmawia Pan (podpowiada – naucza) z lewicą ale też z prezydentem.

  25. (216.) Odpowiadam Krzysztofowi (wpis 213). Nie, w latach 1994-97 nie było procesu, jak to on nazywa, “wylewania się” nadmiernego popytu, który odzwierciadlać mógłby przegrzanie koniunktury i utratę przez gospodarkę narodową równowagi zewnętrznej wskutek niekontrolowanego przyrostu importu. Inflacja była niska, nieustannie spadała i utrzymywana była w ryzach skuteczną polityką antyinflacyjną (spadła z ok. 37 proc. na koniec 1993 roku do ok. 13 proc. w końcu 1997 roku, a więc o dwie trzecie). Nie było także napięć w postaci odcinkowych niedoborów czynników produkcji. Nie dawało się zauważyć niedostatków pracowników o jakichś specyficznych kwalifikacjach. To fakt, że powiększał się deficyt handlowy i narastał deficyt na rachunku obrotów bieżących. W roku 1997 wyniósł on 3,2 proc. PKB (w roku 2008 sięga 5 proc. PKB), ale był w 93 proc. finansowany dopływem zagranicznych inwestycji bezpośrednich. Tak więc deficyt tamtego okresu bardziej wyrażał dobrą kondycję i zdrowe tendencje w gospodarce niż odwrotnie.

    Głosy o rzekomym przegrzaniu i stąd konieczności “schładzania” gospodarki zaczęto podnosić coraz mocniej wraz ze spowalnianiem tempa wzrostu gospodarczego.

    Dorabiano “teorię” do niekorzystnej tendencji, starając się w ten sposób z ewidentnie negatywnego procesu, jakim było wyhamowywanie wzrostu (spadek z 7,5 proc. wiosną 1997 roku do 0,2 proc. jesienią 2001 roku!), uczynić jakoby proces pozytywny.

    Tak było.

  26. (215.) Prezydent RP radzi się prof. Kołodko

    Wiadomości
    http://biznes.onet.pl/0,1857840,wiadomosci.html

    Grzegorz Kołodko o wprowadzeniu euro w Polsce
    (IAR, dd/05.11.2008, godz. 18:57)

    Grzegorz Kołodko uważa, że wprowadzenie Polski do strefy euro przy prawidłowej dbałości o polskie interesy, to kwestia naszej racji stanu. Zdaniem profesora, przyjęcie u nas unijnej waluty już w 2012 roku, jak planuje rząd, jest realne.

    Priorytetem dla Polski powinno być, jak zaznaczył, przyjęcie wspólnotowej waluty przy zgodnej współpracy Banku Centralnego, instytucji finansowych, rządu i większości parlamentarnej.

    Grzegorz Kołodko podkreślił, że tak jak było miejsce dla Polski w Unii Europejskiej, tak i jest dla niej miejsce w strefie euro. Dla niego kwestią podstawową jest kurs, po jakim złotówka będzie przeliczana na europejską walutę. I na tę sprawę – jak mówił profesor w Pałacu Prezydenckim – zwracał uwagę Lecha Kaczyńskiego.

    Zdaniem ekonomisty, musi być to kurs, który będzie stwarzał prawdopodobieństwo długofalowego rozwoju polskiej gospodarki i utrzymania dobrobytu polskich rodzin. Grzegorz Kołodko uważa, że kurs ten powinien być ustalony bliżej 4 złotych niż 3,50 czy nawet 3,20 zł.

    Kołodko wyjaśnił podczas konferencji prasowej, że gdybyśmy w tym momencie weszli do strefy euro po stosunkowo niskim kursie, doprowadziłoby to do jeszcze większego spowolnienia naszej gospodarki. Ekonomista podkreślił, że konieczna jest zmiana polityki pieniężnej, a co za tym idzie zmiana systemu kursowego i działań interwencyjnych. “Od odpowiedniego posługiwania się polskim pieniądzem zależy kształtowanie korzystnych tendencji w polskiej gospodarce” – mówił Kołodko.

    Profesor Kołodko dodał, iż ma nadzieję, że spotkanie z nim rozwiało niejasności prezydenta w kwestii przyjęcia unijnej waluty. Zdaniem Kołodki, prezydent w większości podziela jego poglądy.

    Profesor został zaproszony przez Lecha Kaczyńskiego do Pałacu Prezydenckiego na konsultacje w sprawie wprowadzenia w Polsce europejskiej waluty.

  27. (214.) Szanowny Panie profesorze
    Przed chwilą przeczytałem informację, że wg. Pana powinniśmy przejść do strefy euro po przeliczniku bliskim 4 zł. Czy to aby nie za wysoki kurs ?? Czy np. nasi emeryci będą w stanie przeżyć za 200 euro (kilka razy mniej niż np w Niemczech)?. Być może dla gospodarki taki przelicznik byłby korzystny ale dla przeważającej części pracobiorców wydaje się być dramatyczny. Przeliczenie korony słowackiej będzie odbywać się w stosunku 30,126 skk za 1 euro stanowi ok 3.5 zł.
    Czy mógłby Pan rozwinąć uzasadnienie dla takiego przelicznika, zwłaszcza w kontekście potencjalnych skutków dla tzw “przeciętnego obywatela”.

    serdecznie pozdrawiam
    Mateusz

  28. (213.) Pozostając w temacie przechłodzenia polskiej gospodarki chciałem Panu Profesorowi zadać jedno tylko pytanie,które męczy mnie od naprawdę długiego czasu (zaznaczam,że nie jestem ekonomistą). Czy w latach 94-97 nie pojawił się nadmierny popyt, który zaczął się “wylewać” na zewnątrz i mógł grozić wzrostem importu i niekorzystnymi zmianami na rachunku obrotów bieżących? Bardzo proszę o odpowiedz. Dziękuję.

  29. (212.) Piotr (wpis 211) zapytuje o moje zdanie na temat tu i ówdzie lansowanych poglądów, że schłodzenia gospodarki miało jakoby “uratować Polskę”. A przed czym niby miało ją uratować? Przed kryzysem na wzór amerykański lub choćby tylko zachodnioeuropejski? I o jakie schładzanie tu chodzi? Z lat 1998-2001? Przecież to nieprawda, że gospodarka nasza była przegrzana w roku 1997. Nawet ówczesny lider Unii Wolności w kampanii przedwyborczej zapowiadał chęć podwojenia PKB w ciągu 10 lat, co wymagało – bagatela! – tylko utrzymania do teraz tempa wzrostu już wtedy osiągniętego. Wystarczyło tylko wiedzieć, jak to zrobić i chcieć to zrobić. A do tego trzeba dysponować właściwą polityką osadzoną na poprawnej teorii.
    W języku angielskim jest takie określenie: “overkilling” czyli “zarżnięcie”. Otóż niepotrzebne, nadmierne, irracjonalne w istocie przechłodzenie koniunktury, które dodatkowo nałożyło się na nienajlepiej pomyślane i wdrażane tzw. cztery wielkie reformy (tak, rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele rzeczy dzieje się na raz…), doprowadziło do stagnacji i przed niczym nas nie uratowało.
    Wadliwa polityka makroekonomiczna (pomimo poprawy przedsiębiorczości na szczeblu mikro), oparta na fałszywej doktrynie ekonomicznej, bo na neoliberalizmie, spowodowała wyhamowanie tempa wzrostu z rekordowego podczas minionego ćwierćwiecza 7,5 proc. osiągniętego wskutek realizacji “Strategii dla Polski” (tyle wynosiła roczna stopa wzrostu PKB na mieszkańca w II kwartale 1997 roku, gdy odszedłem pierwszy raz z rządu) do śladowego 0,2 proc. w IV kwartale 2001 roku! I to w warunkach sprzyjającej koniunktury w gospodarce światowej. Wkrótce ponownie zostałem wicepremierem i ministrem finansów, a gospodarka już w I kwartale 2004 roku rosła w tempie 7 proc. i nie było to przegrzanie koniunktury.
    Olbrzymich wysiłków dokonuje wciąż jeszcze neoliberalna propaganda, posługując się służebnymi wobec niej ekonomistami i mediami, by fakty te zatrzeć. Teraz, być może, jakimiś hasłami o “uratowaniu Polski”, kiedy to faktycznie przechłodzenie lat 1998-2001 było tożsame z “overkilling”, czyli, mówiąc po polsku, z “zarżnięciem”. Jeśli nie gospodarki, bo ta przeżyła, to na pewno koniunktury.
    Utracony wtedy potencjalny dochód to olbrzymia – i nieodwracalna, bo nie wytworzony dochód przepadł raz na zawsze – strata nas wszystkich. Jak dowodzę tego w książce “Polska z globalizacją w tle” (wszystkie moje książki w języku polskim także ta, dostępne są jednym kliknięciem myszy pod http://tiger.edu.pl/onas/ksiazkiPDF.html) i w “Wędrującym świecie”, gdyby nie fanaberie polityki gospodarczej w postaci “szoku bez terapii” na początku lat 90. i “schładzanie bez sensu” w ich końcu, to obecnie PKB na mieszkańca mógłby być już o jakąś połowę większy i wynosić tyle mniej więcej co w Grecji, Portugalii czy Słowenii, a nie mniej niż na Łotwie. Innymi słowy, PKB na mieszkańca miast zbliżać się do poziomu 17 tysięcy (licząc PSN, tj. parytetem siły nabywczej, bo tak to należy czynić dla celów porównawczych), oscylować już mógł wokół 25 tysięcy. I to jest także moja odpowiedź na zdziwienie Tomka (wpis 209), dlaczego jestem “takim wrogiem neoliberalizmu”. Między innymi właśnie dlatego.
    A swoją drogą bardzo interesujące są opinie Tomka. Oczywiście, ich nie podzielam, co jasno wynika z linii rozumowania zaprezentowanej w “Wędrującym świecie”. Ale cenią sobie stwierdzenie, że “…książka to po prostu arcydzieło, a lepiej czyta się coś, z czym się nie zgadza.” Jeśli jest to – jak w tym przypadku – brak zgody na gruncie merytorycznym, a spór bierze się z chęci znalezienia jak najlepszych rozwiązań pragmatycznych, tym bardziej warto dyskutować i szukać, aż znajdziemy. Dyskutujmy zatem dalej…

  30. (211.) Mam pytanie.
    Co sądzi Pan Profesor o poglądach, że schładzanie gospodarki uratowało Polskę. Bo w USA nie było schladzania i u nich gospodarka się przegrzała (np:. bańka nieruchomości).

    pozdrawiam

1 6 7 8 9 10 92

Leave a Reply to Grzegorz W. KOLODKO Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *