Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (120.) Niestety… Musze sie przyznac bez bicia, ze jeszcze nie skonczylam czytac “Wedrujacego swiata” Pana Profesora. Coz… za szybko pakowalam sie do USA, i teraz tego zaluje.
    Nie moge sie doczekac powrotu w krainy jeszcze nie odkryte przeze mnie, a ktore zobacze oczami Pana Profesora. Po przeczytaniu calej ksiazki na pewno napisze wiecej slow. Tymczasem zycze udanych, dalszych wypraw Profesorowi i innym, bo uwazam, ze podroze ksztalca wszystkich.

  2. (119.) Dziękuję za rady!
    Na zegarek spoglądał nie będę – po prostu go nie zabiorę!
    Zobaczymy jak to będzie!
    Udanej wędrówki!

  3. (118.) Właśnie przeczytalem poprzedni (117.) wpis Joli, a w szczególności zadumałem się nad jej wierszem… Dziękuję! Jakżeż inna jest poezja od prozy, ale obie formy – jeśli tylko właściwie łączą się z treścią – mogą być piękne.
    A ja? Cóż, wciaż wędruję. I to w wielu wymiarach, ale już od pięciu tygodni (i jeszcze przez dwa) także dosłownie. Po pięknej (i bezpiecznej!) Kolumbii i ciekawej Wenezueli kilka dni nurkowania w Morzu Karaibskim i Atlantyku Tobago. A teraz dżungla Surinamu i Gujany.
    Region bardzo zróżnicowany, choć kryje się za zbitką pojęciową “Ameryka Łacińska i Karaiby”. Co ciekawe, Surinam (dawna Gujana Holenderska) i Gujana (kiedyś Brytyjska), pomimo że na kontynencie południowoamerykańskim, są bardziej karaibskie niż “łacińskie”. Szczególnie zadziwia Surinam, istny tygiel kulturowy i etniczny.
    Podróżować tutaj samotnie nie jest łatwo, ale za to bardzo, bardzo ciekawie. Czynione obserwacje nieustannie potwierdzają liczne wnioski sformułowane w “Wędrującym świecie”. A i tutaj wędruje on w czasie i przestrzeni w sposób niekiedy zdumiewający. W Paramaribo, stolicy Surinamu, obok siebie stoją wielka synagoga i meczet, bo wzajemna tolerancja i składne współżycie i wzbogacanie się wzajemne wielu kultur aż rzuca się w oczy. W Coro, na karaibskim wybrzeżu zachodniej Wenezueli kiedyś byli …Krzyżacy! A leżąca na wschodnim krańcu Morza Karaibskiego, na styku z Atlantykiem, wyspa Tobago – mniejsza z dwu tworzących kraj Trynidad i Tobago – należała kiedyś do Kurlandii. Pomyśleć, że Łotwa mogła mieć swoje zamorskie terytoria jak niedaleko stamtąd Holendrzy wciaż maja swoje Antyle…
    Nic tylko wędrować!
    :-)
    gwk (z Paramaribo, Surinam)

  4. (117.) Szanowny Panie Profesorze.
    Dnia 3 czerwca bieżącego roku miałam zaszczyt zamienic kilka słów jakże cennych i ważnych dla mnie. W tej krótkiej rozmowie obiecałam, że się postaram napisac wiersz ze specjalną dedykacją dla Pana. Dzisiaj usiadłam przed “oknem” komputera, weszłam na stronę internetową a kolejne już “kroki” zaprowadziły na Blog Profesora. Tutaj spełniam moją obietnicę, dotrzymuję danego słowa.

    PATRZĘ OCZAMI PROFESORA (15.08.2008)

    Kiedy zanurzam się w książce z podróży
    Odsłania się Ławica słów z każdej barwy życia
    Wyryta na papierze
    Poczęta od przenilkiwego jakże obiektywnego spojrzenia
    I chłodu wobec kłamstwa
    Kurażu mówienia prawdy powitego świata ludźmi
    Dziwnie gospodarujących.

    Mam nadzieję, że spełniłam chociaż w jednym procncie oczekiwnia Pana Profesora, choc nie jestem poetką na miarę wieszcza narodowego tylko zwykłą studentką ekonomii.
    Pozdrawiam.

  5. (116.) Witam! Michał (wpis 114.) pyta o rady przed pierwszym maratonem. I w dodatku dla wegetarianina. Cóż, biegać codziennie przynajmniej po 10 km, nie biegać w przeddzień startu, zjeść duuuzo makaronu na dwa i dzień przed startem, dobrze się wyspać w ostatnią noc i tylko małe śniadanie w dniu startu. No i podczas biegu NIE patrzeć na zegarek! Im mniej, tym lepiej. A myśli kierować poza sam bieg. Potem już tylko do pokonania 42 kilometry i 195 metrów (podczas forsowania których NIE rozmawiać!). No i już jesteś na mecie! :-)

  6. (115.) Witam Panie Profesorze :-)

    Po Pana nieobecnosci na blogu, widze,ze Ameryka Południowa zupełnie Pana pochłonęła.

    A może Pan znów zawędrował do jakiejs gościnnej rodzin, niczym tej z Nigru.

    Skoro juz o tym mowa…świetnie Pan opisał dzień, zwykły dzien afrykańskiej rodziny, zwykły, a zarazem niezwykły, zwłaszcza dla nas -ludzi majacych “troche” wiecej. Mimo tej biedy, nie widac narzekania, tylko radosc z pomyslnie zakończonego dnia “…ale najważniejsze,że dzis nikt nie zachorował, nikt nie umarł…”, któz z nas tak kończy dzień??? Chyba nikt, w tym pedzie nie zastanawiamy sie co jest tak naprawde najwazniejsze… a szkoda…Podobał mi sie tez fragment opisujacy mężczyzn
    “biznesmenów”, debatujących nad sprzedaża chyba cebuli. Ciekawe co by powiedzieli albo pomysleli, gdyby wiedzieli,ze goszcza u siebie wielkiego ekonomiste, który opracował strategie dla jakiegos tam kraju (bo pewnie Polska nic im nie mówi). – “… Panowie, macie przed soba ekonomiste o światowym autorytecie GWK” :-) A moze to tam, po wizycie hojnego wędrowca wymyślono powiedzienie “Gośc w dom, Bog w dom”…. a tak na marginesie, czy rodzina ze Szwajcarii, wydająca dziennie cos ok 10.000 CHF,
    ugościła wędrowca???

    pozdrawiam

  7. (114.) Panie Profesorze skoro są wakacje oraz spędza Pan aktywnie czas pytanie do praktyka-sportowca, jeśli będzie monitorował blog w dalekich zakątkach: jakieś rady przed 1 w życiu maratonem? jakieś rady żywieniowe jako maratończyk-wegeterianin? [bo chyba Pan należy do tego grona?] [tez na to “choruję”:D]
    Pozdrawiam!!!Udanej wyprawy!

  8. (113.) Szanowny Panie,
    jest to fantastyczna książka napisana przez wybitnego człowieka, świadomego swojej wiedzy i wartości. Szkoda, że w naszym kraju nie jest Pan doceniany, a wręcz można śmiało powiedzieć, że jest Pan ignorowany. Zresztą z pewnością zdaje Pan sobie z tego sprawę. Tą książką dobił Pan swoich, delikatnie ujmując adwersarzy i stąd cisza na temat Pańskiej książki w polskich mediach. A książka ta powinna być wprowadzona jako podręcznik do szkół średnich np. jako obowiązująca lektura z WOS-u. Niestety pewnie tak się nie stanie.
    Po wyborze Lech Wałęsy na Prezydenta RP nastąpiło w społeczeństwie załamanie wszelkich wartości i autorytetów. Nie szanuje się w naszym kraju ludzi, posiadających wiedzę i doświadczenie. Niewiarygodny fenomen Pańskiej książki polega na jasnym, prostym i bezpośrednim wyjaśnianiu zachodzących zjawisk. Szerokość tematyczna zagadnień stwarza wrażenie, że tę książkę pisało kilka osób – ekonomista, socjolog, historyk, antropolog. Taka wiedza i doskonała umiejętność połączenia jej w całość musi budzić podziw. Jestem ogromnie zadowolony i dumny, że taką książkę napisał Polak.
    Jeśli chodzi o tytuł, to po różnych kojarzących się mi interpretacjach, a do tego tytułu, naprawdę jest ich ogrom, optowałbym za porównaniem ludzi z pszczelim rojem. Dwukrotne u/ó w tytule. Gra skojarzeń. Wędrujący świat. Węd-rój-ący świat. Rój jako ludzie. Świat istnieje, zmienia się, bo są ludzie. Ludzie jedyne na świecie istoty myślące.

    Serdecznie pozdrawiam Krzysztof

  9. (112.) Kończę właśnie pierwszą wakacyjną lekturę – książkę Grzegorza W. Kołodki „Wędrujący świat”. Kołodko były wicepremier i minister finansów w rządach SLD -PSL, prywatnie od kilku lat mieszkaniec mojej Nowej Iwicznej i stały , codzienny biegacz moją ulicą Kielecką napisał naprawdę ciekawą książkę. Pisana z pozycji antyneoliberała jest interesującym esejem o historii i polityce gospodarczej .Muszę też z uznaniem podkreślić wielowątkowość pracy i świetny język omijający rafy ekonomicznego zadęcia ,książka w lekkiej formie opisuje warsztat nowoczesnego ekonomisty.

    Sam Kołodko zachęca do jej przeczytania pisząc:
    „Książka zawiera rozważania ,które bardzo wzbogacają naszą –ludzi oddanych sprawie sprawiedliwości społecznej i postępowi-argumentację w polemikach z neoliberalizmem, z jednej strony, i populizmem, z drugiej. Co jeszcze ważniejsze ,wskazują one na kierunki dalszych działań, które trzeba podejmować przyszłości pro publiko bono.”

    Miedzy neoliberalizmem i populizmem czyli nowy pragmatyzm nowoczesnego polityczno społecznego CENTRUM ????

  10. (111.) Szanowny Panie,
    w tej chwili czynnikiem ograniczającym rozwój kraju jest nadmiernie mocna złotówka. Czytając pańska ksiazkę wydaje mi sie ze podawał Pan sposób na osłabienia waluty, ale niestety nie mogłem tego znaleźć pomimo że pomownie wertowałem książkę.
    Czy mógłby Pan ponownie podać swoją “receptę”.
    Ostatnio w prasie wyczytałem że jakas paniusia z Min. Finansów powiedziała że jest to wynikiem gry rynkowej i nie ma na to sposobu (osłabienie złotówki). przyznaję że mnie to równiez osłabiło bo znaczy to że jestesmy zdani na łaskę przypadku lub zarzadzanie przez nikompetentnych nieudaczników
    pozdrawiam

  11. (110.) Witam Panie Profesorze
    Ciekawa jestem jak Pan sie bawi na swojej wyprawie :-)
    Jesli zas chodzi o “Wędrujacy Świat” … no cóż …jeszcze jej nie przeczytałam..ale juz
    niewiele mi zostało…moje dłuugieee czytanie Pana ksiazki nie wynika z
    tego,ze ona mnie nie wciaga…absolutnie, jest swietna!!! Budzi we mnie
    rózne odczucia: zrozumienie róznych spraw, ciekawosc , czasem nerwy i
    zwatpienie w polityków, w ludzi wykształconych,w których pokładałam
    nadzieje,ze cos zrobia dla naszego kraju, cos co sprawi,ze zaczniemy
    powoli dorównywac a przynajmniej isc w kierunku innych krajów w Unii
    Europ.Czytam Pana książke, kurcze, daje Pan takie jasne wskazówki,
    przekazuje Pan zaleznosci jednych procesów od drugich…rozumie Pan tak
    doskonale te zaleznosci,wydawac by sie mogło,ze przeciez osób podobnych
    Panu, osób madrych , wykształconych, inteligentnych, chcacych zrobic cos
    pozytecznego dla kraju jest sporo (przynajmniej miałam taka
    nadzieje)…a jednak chyba tak nie jest, tzn takie osoby z pewnoscia sa
    i moze nawet sa gotowi oddac cały swój naukowy dorobek i wiedze dla
    dobra ale im sie nie do konca na to pozwoli…bo ten cały mechanizm jest
    zbytnio zawiły i słuzy czemus innemu (mówie o mediach, instytutach,
    którym sie zleca badania, i z góry wiadomo jaki bedzie wynik, o
    pseudo-ekonomistach, którzy moze znaja prawde ale głosza inna, po prostu kłamia…) wiec jak w takiej obłudnej rzeczywistosci moze sie przebic ktos uczciwy… kurcze, szkoda,ze tak jest. Pana książka budzi jeszcze inne uczucia… jeszcze bardziej żałuje,ze Pana nie ma na dawnym stanowisku…. bo w Panu jest tak olbrzymia wiedza i siła… i mimo tego całego obłudnego mechanizmu, wydaje mi sie,ze Pan byłby w stanie,raz jeszcze, pomoc naszemu krajowi i naszej gospodarce… kurcze,
    szkoda, naprawde szkoda Panie Profesorze.

    Prosze wiec wybaczyc mi,ze jeszcze nie pochłonełam Pana ksiazki, jak
    inni czytelnicy, przynajmniej tak pisza na blogu, nie moge sobie
    pozwoilic na taka przyjemnosc…mam sporo obowiazków i ciagle nowe
    publikacje, szkolenia itd zwiazane z pracą…. na swoje przyjemnosci
    udaje mi sie tylko ukrasc z doby tylko kilka chwil

    pozdrwiam

  12. (109.) Witajcie!
    Jak większość osób odwiedzających tą stronę jestem juz po lekturze tej wspaniałej książki. I tu pojawia się pewna pustka-ekonomiczna pustka-a jak wiemy świat nie cierpi próżni. Co więc polecilibyście studentowi ekonomi? Prosiłbym o pozycje stojącą na równie wysokim poziomie jak “Wędrujący Świat”.
    Pozdrawiam.

  13. (108.) Owo podwójne u/ó można też potraktować jako ilustrację tego, co jest politycznie poprawne, choć z merytorycznego punktu widzenia poprawnym być nie musi. Czasem owa poprawność “środowiskowa” nakazuje ilustrować i opisywać świat taki, jaki niektórzy by chcieli by był, a nie jest i dlatego błędem starają się uczynić świat “lepszym” (dla nich). Stąd ten dysonans- być może cel wędrówki obu światów jest ten sam- ale prowadzą do niego dwie odrębne drogi- jedna- wędrUjąca, druga zaś wędrÓjąca.
    pozdrawiam

  14. (107.) Wg mnie u/ó sprawia, że słowo “wędrujący” raz jest napisane źle, a raz dobrze.
    Upraszczając są dwie szkoły ekonomii z czego jedna, którą reprezentuje Pan Profesor Grzegorz Kołodko, ma rację, a druga całkowicie się myli. Takie jest generalne przesłanie tej książki.Stąd taka okładka.

    Przepraszam jeśli powieliłem, czyiś komentarz (nie czytałem wszystkich:)
    Pozdrawiam

  15. (106.) Ó to zapowiedź kolejnej książki Tym razem o podróżach profesora po biegunie pólnocnym.

  16. (105.) Udanych wiec wypraw Profesorze!!! Prosze do nas wrócic i podzielic sie spostrzeżeniami i przezyciami…

  17. (104.) Odwzajemniam Przemkowi (wpis 103) pozdrowienia i czekam zatem na refleksje po lekturze całości. Im dalej, tym ciekawiej… I zapraszam też do odwiedzania portalu http://www.wedrujacyswiat.pl, gdzie pojawiło się już blisko 30 recenzji i komentarzy oraz 20 wywiadów. Warto zwłaszcza zwrócić uwagę na krytyczne oceny i spostrzeżenia znakomitego grona recenzentów. Imiennik Przemka, redaktor naczelny “Le Monde Diplomatique”, Pan Przemysław Wielgosz, w recenzji napisał: “Kołodko olśniewa czytelnika erudycją i, co niezmiernie ważne w przypadku książki ekonomicznej, nie pozwala mu się nudzić. Dzięki udanemu mariażowi ekonomii, historii, socjologii, polityki i literatury “Wędrujący świat” to książka lekka, choć nie pozbawiona wagi teoretycznej, znakomita na plażę, a jednocześnie w sam raz na uniwersyteckie seminarium.” Najbardziej na czasie jest tu ta uwaga o plaży! Nadszedł bowiem czas letniej wędrówki. Też wkrótce ruszam na daleką wyprawę: Kolumbia, Wenezuela, Trinidad i Tobago, Gujana i Surinam. Będą Andy i dżungla, prekolumbijskie ruiny i pokolonialne miasteczka, będą i plaże Pacyfiku, Atlantyku i Karaibskiego Morza. A nade wszystko ludzie, kultura i natura… Myślę, że wędrując warto zastanawiać się nad wieloma sprawami, o których piszę w “Wędrującym świecie”, a potem coś o tym napisać także na nasz blog. Zapraszam! gwk

  18. (103.) Panie profesorze, jestem dopiero po kilku stronach, ale ksiazka jest fantastyczna (jak dotad :) A zachecil mnie do niej wywiad w programie III PR. Pozdrowienia dla wyjatkowego czlowieka ktory potrafi jasno ujac to co mysli wielu.
    PJ

  19. (102.) Miło nam poinformować, że kolejną nagrodę książkową za interpretację znaczenia U/Ó w tytule “Wędrujący Świat” otrzymuje autor wpisu nr 98. Konkurs ulega, decyzją zespołu NAWIGATORa, przedłużeniu do końca września 2008. Po tym terminie prof. Grzegorz W. Kołodko zdradzi, co miał na myśli umieszczając podwójne U/Ó w tytule. Zachęcamy do dalszej intelektualnej podróży!

  20. (101.) Uzupełniając trafny i sugestywny wywód Profesora Kołodki [numer 100] warto dla samego siebie zestawić sobie następujące dane z GUS:
    1. dynamika wydajności pracy w latach 1989-2007
    2. dynamika płac w latach 1989-2007.
    Widać jasno jak na dłoni o ile % wzrosła wydajność a na jakim poziomie w stosunku np. do UE znajdują się płace.
    Zresztą paradoksalne jest to, że w Polsce słyszymy, że jesteśmy mało wydajni, a gdy nasi rodacy pracują zagranicą tamtejsi pracodawcy podkreślają właśnie wydajność Polaków – pomijając że tamtejszy biznes sukcesywnie inwestuje zyski w technologię, która tę wydajność powiększa.

  21. (100.) Witam wszystkich wędrujących!
    Michał (wpis 99) pyta, czy nie sądzą (tak jak on, dobrze to podpierając argumentami), “że dominująca w mediach retoryka prezentowana przez ekonomistów i dziennikarzy, która winą za inflację obarcza wyłącznie tzw. efekty drugiej rundy [wzrost płac] to nic innego jak ekonomiczna hipokryzja?”
    Oczywiście, tak. Tyle że nie użyłbym określenia “ekonomiści”, gdyż w dominującej mierze są to analitycy, zwłaszcza bankowi, tak określani przez zaraz potem wspomnianych “dziennikarzy”. Mają oni wybitną zdolność nader wąskiego, jednostronnego i tendencyjnego postrzegania zjawisk i procesów. Resztę robi “owczy pęd” i efekt demonstracji oraz psychologiczny nacisk (albo, jak kto woli, terror) środowiska – pisz/mów tak, jak wszyscy z “main stream”, bo inaczej nie będziesz akceptowany w familii… Rzecz jasna, stoją za tym nie tylko doktrynalne błędy, ale – jak zawsze prawie – interesy. Wiadomo przecież, że wzrost płac – przynajmniej w krótkim okresie – jest zawsze antynomią wzrostu zysków. Czy słyszeliście/czytaliście Państwo kiedyś, aby ci sami “ekonomiści” i ich propagandowa tuba – “dziennikarze” – tak żwawo wołali, że zbyt szybko rosną zyski?
    Co do meritum. Po pierwsze, chcieliśmy mieć gospodarkę rynkową, to mamy. Dotyczyć to musi – musi, powtarzam – także w całej rozciągłości rynku pracy. Płaca jest ceną siły roboczej i wyznacza jej wartość określaną przez rynkową grę popytu i podaży. To ciekawe, ze fundamentaliści rynkowi w tym jednym jedynym przypadku tak chętnie i cichcem odchodzą od swych pryncypiów. Tym razem nie opłaca się w nich tkwić, nieprawdaż?
    Gdyby płace rosły na skutek asymetrii występującej w układzie politycznym i negocjacyjnym pomiędzy kapitałem (nazywanym eufemistycznie “pracodawcy”) a związkami zawodowymi polegającej na przewadze siły nacisku tych drugich, to mogłoby to mieć skutki proinflacyjne na tyle, na ile byłoby to oderwane od zmian (wzrostu) wydajności pracy. Ale tak nie jest! Siła przetargowa związków zawodów jest znikoma i to nie one narzucają wzrost płac, ale rynek. I to jest zasadniczy argument na rzecz wzrostu płac. Po prostu rynek wycenia siłę roboczą na tyle, ile ona jest rzeczywiście warta. Kto jest przeciwko temu, w istocie opowiada się przeciwko prawdziwej gospodarce rynkowej. I tak to jest w przypadku wielu nadwiślańskich neoliberałów, także tych z kręgów “ekonomistów” i “dziennikarzy”, do których odwołuje się Michał. Rynek jest dla nich dobry tak długo, jak jest dobry dla grup interesu, które istocie reprezentują, jedni świadomie, inni nie.
    Po drugie, dynamikę płac trzeba postrzegać i oceniać na tle długookresowej dynamiki wydajności pracy. W Polsce – a nie jesteśmy na tym polu wyjątkiem – w poprzednich kilku latach wyraźnie szybciej rosła wydajność pracy niż kompensata za ten wzrost, czyli wynagrodzenia (płace). Bynajmniej też nie ulegał skracaniu czas pracy, a wręcz odwrotnie. Następuje więc swoiste wyrównywanie tendencji w zakresie wzrostu wydajności i wynagrodzeń. Jest to objaw zdrowy. I tak długo jak płace (realne, po uwzględnieniu skutków inflacji) nie rosną szybciej niż wydajność pracy – a to właśnie charakteryzuje Polskę, przynajmniej w pięcioleciu 2004-08 – tak długo wzrost płac nominalnych nie jest przyczyną inflacji.
    Oczywiście trzeba mieć świadomość, że nawet taki wzrost płac grozić może rozkręceniem spirali inflacyjnej. Pisałem o tym dawno już temu (zob. “Polska w świecie inflacji”, KiW, 1987 http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-Polska_w_swiecie_inflacji.pdf). Stać się tak może, jeśli kapitał – producenci i handlowcy – nie skorygują odpowiednio swoich zysków i marż – i będą usiłowali w całości przenieść wzrost kosztów spowodowanych pchnięciem płacowym na wyższy poziom cen. Ale wtedy to nie nadmiernie rosnące płace będę przyczyną inflacji, ale wygórowane zyski.
    Jak widzicie Państwo, wyjaśnienie istoty i pokazanie istoty tych zależnościach wcale nie jest takie trudne. Wręcz odwrotnie, łatwo wytłumaczyć, co od czego faktycznie zależy. Jeśli zaś “ekonomiści” i “dziennikarze” tego nie czynią, to najczęściej nie dlatego, że nie rozumieją (choć i to wstyd), ale dlatego, iż nie chcą, bo nie o fakty i nie o prawdę idzie gra, ale o interesy, czyli o pieniądze. Jak to wszystko jest możliwe i jak to się wciąż wokół nas dzieje, szeroko pokazuję i wyjaśniam w pierwszym rozdziale “Wędrującego świata” (www.wedrujacyswiat.pl) pod sugestywnym tytułem “Świat, słowa i treści. Czyli jak się rodzi prawda, błąd i kłamstwo w ekonomii i polityce i co czynić, aby prawda brała górę” (s. 11-39). Tylko czytać i oczy mieć szeroko otwarte!

  22. (99.) Panie Profesorze, małe pytanie: czy nie uważa Pan, że dominująca w mediach retoryka prezentowana przez ekonomistów i dziennikarzy, która winą za inflację obarcza wyłącznie tzw. efekty drugiej rundy [wzrost płac] to nic innego jak ekonomiczna hipokryzja?
    Co ma wzrost płac na poziomie jaki jest notowany do:
    1.wzrostu globalnej inflacji
    2.wzrostu cen surowców
    3.globalnej agflacji [vide biopaliwa i “rykoszet” azjatyckiego cudu rozwojowego plus pułapki CAP] oraz windującej ceny żywności spekulacji [min. eksplozja produktów strukturyzowanych bazujących na żywności]
    4. nie trafionej polityki pieniężnej
    5. spekulatywnego zawirowania w branży nieruchomości [polecam zestawienie dynamiki wzrostu płac z dynamika marzy deweloperów]?

  23. (98.) Szanowny Panie Profesorze!

    Chyba zbliża się moment, kiedy zdradzi Pan wszystkim tajemnicę podwójnego u-ó z tytułu “Wędrujący Świat”- ksiązki , którą miałam przyjemność przeczytać i to nawet dwa razy. Lecz coż to za tajemnica , którą mozna rozwiązać bez trudu , bo zdradził Pan ją już dawno w jednym ze swoich wywiadów :-) Wystarczy przeczytać…
    Mówi Pan o skazie , czy błedzie, jakim obarczony jest współczesny swiat. No cóz , myślę, ze nie trzeba być socjademokratą, a wystarczy wrazliwym człowiekiem, aby zauważyć ile niesprawiedliwosci, biedy i nieszczęscia jest na świecie. Ja również wiele podróżuję ( zapewne nie tyle co Pan) i widziałam , szczególnie w Afryce, jak żyją ludzie w manyatach z krowiego łajna i jakim świętem dla nich jest zjedzenie koziego mięsa. I rzeczywiscie zadziwiajace jak w tej biedzie potrafia być szczęsliwi i jak pięknie wyglądaja kobiety w swoich niezwykle kolorowych sukienkach….
    A z drugiej strony my -Europejczycy …z naszymi samochodami, domami i tysiacem zbędnych przedmiotów – synonimów naszego wątpliwego bogactwa.

    Panie Profesorze!
    Ten swiat na pewno ma skazę. Przyczyny jej i skutki są bardzo złozone , ale jedno jest pewne – to wszystko jest dziełem człowieka i tylko człowiek moze to zmienić. Proces jest bardzo złożony, pisze Pan o tym bardzo ciekawie w “Wędrującym Świecie” . Wiele spraw dzieje się naraz , na rozwój świata ma wpływ tyle czynników , ze trudno to ogarnąc i dobrze zaplanować. Do tego dochodzą grupy interesów , dla których człowiek nie zawsze się liczy. Niektórzy wybierają “ó” , choć pewnie powinni “U”. Jesli bładzą w dobrej intencji to pół biedy, lecz jesli świadomie wybierają nieprawdę to…….
    Wiele by mówić , ale lepiej przeczytać…… “Wędrujący Świat ” oczywiscie …. Może łatwiej nam będzie wybrać własciwe u-ó.

    Pozdrawiam Pana :-)

  24. (97.) Cóż, wybaczam Justynie (wpis z 30.VI), skoro nie jest ekonomistką. Ale ekonomistom, którzy się mylą – a jeszcze częściej reprezentują po prostu określone grupy interesu i dlatego chętnie wprowadzają opinię publiczną w błąd – wybaczać nie należy… A przecież wielu z nich także twierdzi, że silny złoty jest korzystny dla gospodarki. Otóż nie, nie dla polskiej gospodarki, tylko dla tych zagranicznych producentów, którzy sprzedają na polskim rynku. Zbyt wysoki kurs ewidentnie szkodzi gospodarce. A tym samym społeczeństwu, choć nie wszystkim, co Justyna zauważa (na przykład nie przedsiębiorcom robiącym interesy w sektorze importującym towar z zagranicy).
    Obecnie wzmocnienie polskiej gospodarki wymaga osłabianie złotego. Wtedy Justyna będzie może nieco więcej płaciła za swoje kosmetyki, choć niekoniecznie. A na pewno nie o 10 procent więcej przy 10-procentowym spadku kursu złotego, gdyż na cenę wpływa szereg innych elementów. Może nawet płacić tyle samo, bo spadną marże pośredników i zyski importerów, co wymusi rynek konsumenta, na którym rządzą pieniądze i popyt takich klientów jak Justyna.
    No, ale wtedy też będzie pracowała i zarabiała w kraju o bardziej dynamicznej gospodarce. Wyższe zatem będą także z czasem jej dochody i per saldo będzie mogła sobie kupić jeszcze lepsze kosmetyki albo wyjechać na jeszcze fajniejsze wakacje. A najlepiej i jedno, i drugie, czego Justynie i innym życzę (i podpowiadam w “Wędrującym świecie”, jak to robić). Przecież lepiej zarabiać na przykład 10 tysięcy złotych przy kursie euro 3,85 za złotego niż 8 tysięcy przy kursie 3,35, czyż nie? Wówczas można będzie kupić i więcej towarów z importu, i z krajowej produkcji, nakręcając koniunkturę w Polsce. Tu będzie więcej pracy i mniej bezrobotnych, większe dochody ludności i wyższe jej wydatki, większe przychody budżetu i lepsze możliwości wydatkowania Państwa przy dalszym nawet obniżeniu podatków. Czy tak nie lepiej, Justyna? Pozdrawiam! gwk

  25. (96.) Dla Justyny:
    przyjmijmy umownie, że przez obecną aprecjację[na której zarabiają traderzy walut pracujący dla wielkich graczy na rynku finansowym] złoty jest przestrzelony o 40%!Do tego mieliśmy epizod taniego [relatywnie i krótkookresowo] kredytu i pułapkę pseudoboomu budowlanego budowanego na wygenerowanym pieniądzu, który – o czym nie mówi się w mediach, a co zgodne jest z tradycyjnym prawem inflacji – stworzył poważny czynnik inflacyjny[dowód: popatrzmy na ceny usług, materiałów i mieszkań][warto przeliczyć metr mieszkania w sile nabywczej z 2002 i 2008]. Jak powszechnie wiadomo każdy ze 100 największych kryzysów [poza dot.com’ami z 2001 roku] powstał w takim otoczeniu.
    Zatem czy jeśli za 6 miesięcy gracze zaczną grac na zniżkę złotego i dyskontować zyski wyprzedając naszą walutę nadal będziesz się cieszyła z tanich kosmetyków? Ceny zostaną obecne a w ręku będziemy mieli osłabione nawet o 40% papierki?

  26. (95.) Panie Profesorze!
    Nie jestem ekonomistką i proszę o oświecenie…
    Obecnie mamy do czynienia z aprecjacją złotego, czyli z zawyżaniem jego wartości. Jest to zjawisko bardzo niebezpieczne, i jak sam Pan mówi- grozi stagnacją oraz falą bankructw.
    Jednakże dzięki silnej złotówce, żyje się wreszcie na światowym poziomie, możemy sobie pozwolić na tanie kosmetyki i tani sprzęt elektroniczny. Oczywiście firmy eksportowe podupadają, ale z drugiej strony – powstają niczym grzyby po deszczu firmy trudniące się sprowadzaniem rozmaitych artykułów z zagranicy (np z Chin).
    Jeżeli wartość złotego obniżymy o 10% – wówczas automatycznie wszystkie artykuły pochodzące z importu podrożeją o te 10%. Gdy bym była producentem to może bym się ucieszyła, ale jestem głównie konsumentem, i pańska propozycja oznacza dla mnie “zaciąganie pasa” :-)
    Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź!

  27. (94.) Miesięcznik “Forbes” zadał mi pytanie: “Czy RPP powinna zmierzać do obniżenia kursu złotego?”
    Oto moja odpowiedź (opublikowana w numerze 7/2008):

    NBP powinien zmienić system kursowy odchodząc od jego całkowitej płynności i celu inflacyjnego (wciąż chybianego). Trzeba podjąć aktywną politykę (managed floating) w celu osłabienia złotego co najmniej o 10%. To warunek wzmocnienia gospodarki. Bez tego dojdzie ponownie do fali bankructw i ostrego wyhamowania tempa wzrostu, a nawet do stagnacji. Po raz pierwszy od dwu dekad grozi wręcz spadek eksportu. Informacje? Argumenty? Multum w portalu http://www.wedrujacyswiat.pl.
    Polska już od półtora roku mogła być w obszarze euro, a euro w Polsce. Wystarczyło konsekwentnie realizować Program Naprawy Finansów Rzeczypospolitej. Szansa nie została wykorzystana, choć udałoby się wtedy wejść do wspólnego obszaru walutowego przy korzystnym kursie, około 3,85 zł/€. Zapewniałby on opłacalność eksportu na dużo większą skalę niż obecnie, gdy mamy do czynienia z nadmierną i szkodliwą aprecjacją, wyrzucającą z rynku kolejne przedsiębiorstwa-eksporterów i z pracy kolejnych ludzi. Jak w takiej sytuacji dziwić się narastaniu niechęci w społeczeństwie?
    Systemu kursowego nie można wyrywać z szerokiego kontekstu uwarunkowań zrównoważonego rozwoju, jak czyni to polityka opierająca się na szkodliwym neoliberalizmie. Polska musi wejść do euro, ale trzeba to robić sensownie, przy korzystniejszym kursie złotego.

  28. (93.) Witam ponownie!
    Panie profesorze, właśnie skończyłem czytanie pańskiej- bardzo interesującej książki. Kilka uwag jakie mi się nasunęły:

    1) Zgadzam się poniekąd z panem Sewerynem Szczęśniakiem, że nie przedstawia Pan jakiegoś spójnego i logicznego argumentu przeciwko ekonomii klasycznej ( zresztą nie ma w ogóle odwołań ani do Hayeka ani do Freedmana… itp). Oczywiście krytykuje pan doktrynę neoliberalną, jednakże liberał z krwi i kości traktuje doktrynę Keynesa jako bajdurzenia interwencjonisty (zresztą sugerowano kiedyś Keynesowi, że jego ekonomia w dłuższym czasie nie będzie się sprawdzać, no i zapytano go: co będzie na dłuższą metę? Odpowiedział, że na dłuższą metę, to wszyscy umrzemy…)

    2) Inną kwestią jest ekologia. Otóż wygląda na to że Pan podziela poglądy tegorocznego laureata pokojowej Nagrody Nobla. Problem jednak polega na tym że
    opinie naukowego świata są podzielone. Zmiana klimatu bowiem nie jest zależna od człowieka (a jeśli tak to w znikomej mierze). Współczesne zmiany biorą się częściowo z faktu zmiany nachylenia osi magnetycznej ziemi oraz z emisji dwutlenku węgla ale….. człowiek wytwarza zaledwie klika promili dwutlenku węgla. Większość bowiem pochodzi z pożarów lasów oraz z wybuchających wulkanów.
    Patrząc zaś na ekologię pod bardziej “życiowym” kątem – to nie ulega wątpliwości że wszystkie media alarmują nas o porażającym stanie matki natury. Problem jednak polega na tym, że artykuły, reportaże itp. których autorzy są nastawieni “proekologicznie” są automatycznie dofinansowywane np. przez odpowiednie fundusze UE. Jeśli ktoś ma inny punkt widzenia to zwyczajnie – nie zostanie dopuszczony do głosu, lub w najlepszym razie – zostanie pozbawiony wynagrodzenia.

    3) Czytając stronę nr 223 – odniosłem wrażenie, że jest Pan zwolennikiem podnoszenia płacy minimalnej… Na pewno jednak znane są Panu konsekwencje takich działań (np. w postaci zwiększonego bezrobocia)

    Nie chcę się bardzo rozpisywać, więc dlasze uwagi zostawię sobie na potem

  29. (92.) Wędrujmy! Oby większość z nas – młodych, ambitnych i inteligentnych – nie wywędrowała czasem z Polski. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.

  30. (91.) Z dużym zainteresowaniem przyglądałem się dyskusji moich Przedmówców. Pozwolę sobie zaprezentować odrobine odmienne podejscie do problemu myśli gospodarczej. Otóż niezmiernie ryzykownym jest stawianie tezy, że konkretne poglądy są złe czy dobre. według mnie kurczowe obstawanie, nawet przy początkowo słuszynych poglądach, prowadzi do nikąd. Dlaczego? Otóż- polityka gospodarcza powinna posiadać 2 cechy: konsekwencję i kompatybilność. Brak konsekwencji oznacza błądzenie, które w przypadku gospodarki narodowej, w najlepszym razie, oznacza ograniczenie jej potencjału rozwojowego. Polityka (i poglądy) powinny byc również kompatybilne do zmieniającej się rzeczywistości. Nawet najlepsze recepty nigdy nie są wieczne i podejście do problemów powinno się zmieniać wraz ze zmianą samych problemów. Doskonale zilustrował to obecny kryzys sub- prime w USA. Część sektora finansowego, który nie był dostatecznie nadzorowany, w sposób nieracjonalny podeszła do problemu pogoni za zyskiem. Relacja ryzyka do dochodu, potencjalnie kształtowała sie korzystnie, jednak w pewnym momencie przekroczyła pewien próg racjonalności. W tym tez momencie państwo powinno było interweniowac niedopuszczając do powstania irracjonalnej spekulacji. Tu jednak państwo- pełniące jedynie rolę kreatora reguł “gry”, zawiodło właśnie dlatego, że za mało zaingerowało w procesy rynkowe. Należy tu jednak podkreślić jedną zasadniczą rzecz, wynikającą z wcześniejszych przemyśleń- ingerencja państwa w gospodarkę powinna zależeć od obecnej sytuacji w gospodarce- nie wszystko rynek sam “naprawi”, ale też nie zawsze decyzja urzędnika będzie lepsza od zdrowej, cokolwiek pod tym słowem się kryje, alokacji rynkowej. Sztuka polega na znalezieniu złotetgo środka. Problem w tym, że jego poszukiwania od ponad 200 lat nie dały pożądanego rezultatu. I pewnie jeszcze dugo nie dadzą…
    pozdrawiam serdecznie

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *